Średniowiecze przeżywa renesans

 Maciej Miłosz, Piotr Szymaniak

14 lat. tyle czasu zajęta Jarosławowi Lasecklemu rekonstrukcja zamku w Bobolicach w Jurze Krakowsko- Częstochowskiej. Zaczęło się zupełnie przypadkiem. - Akurat gościł u nas znajomy konserwator zabytków i po tym, jak zagrał z moją żoną w tenisa stwierdził, że tego dnia ma wyjątkowego pecha. Nie dość, że przegrał, to jeszcze go jakiś człowiek z siekierą pogonił -relacjonuje właściciel zabytku. -Siekierą? Jak to? Zacząłem dopytywać - wspomina.
Okazało się, że konserwator wizytował ruiny zamku, ale przegonił go stamtąd właściciel.
- Zaintrygowany pojechałem na miejsce, a jakoś czas i kilka butelek żurawinówki później, zamek odkupiliśmy - opowiada były senator, który fortunę zbił na sieci marketów Plus.

Zamek za złotówkę

Do dziś, po zapełnieniu całej szafy segregatorami pełnymi dokumentów (jednego roku Laseccy jeździli do pani konserwator zabytków w Częstochowie 182 razy!), wykonaniu badań archeologicznych, geograficznych, stratygraficznych, architektonicznych i innych, przekopaniu się przez najróżniejsze archiwa i dokładnym porównaniu dostępnych litografii, udało się ustalić, jak zamek wyglądał. Cieśle i murarze zaczęli prace sześć lat temu. Dach jest budowany podobnie jak w średniowieczu - bez użycia gwoździ. Kuchnia wykuta została w litej skale. - Nocował tu m.in. król Jan III Sobieski w drodze pod Wiedeń. To był bardzo nowoczesny zamek. Już wtedy miał tzw. flaszenzuga - czyli windę, która łączyła kuchnię z salą. jadalną. Teraz musieliśmy tędy poprowadzić m.in. instalację przeciwpożarową - wyjaśnia Lasecki.
Skąd w ogóle pomysł, by rekonstruować zamek? Lasecki twierdzi, ze to po prostu wstyd, iż polskie dziedzictwo niszczeje. Że pokazując zamek, chodzili po ruinach pełnych puszek i pustych butelek po wódce. Dlatego zaczęli działać. Choć z bratem Dariuszem o dofinansowanie odbudowy starali się pięć razy, nie udało im się zdobyć funduszy. Wyremontowali zamek za swoje pieniądze. Mieli dla kogo - w ciągu ostatnich pięciu lat liczba turystów odwiedzających bobolicki zamek wzrosła trzykrotnie. Teraz co roku zamkowe zakamarki zwiedza ok. 150 tys. gości, Trzykrotnie występowali też o dotację na odbudowę zamku w pobliskim Mirowie. Także bezskutecznie. Na razie pół miliona złotych pochłonęło zabezpieczenie pozostałości. Jego rekonstrukcja stoi pod znakiem zapytania.
- Choć 75 proc. murów wschodniej ściany w Bobolicach jest oryginalnych, to jednak dokładnie zaznaczamy, które fragmenty są nowe. Mamy nadzieję, że to, co budujemy wokół zamku - restauracja, hotelik - pozwoli nam do niego nie dokładać - wyjaśnia Lasecki. Od 1 czerwca na zamek będzie można wchodzić codziennie. Wielkie otwarcie planowane jest na wrzesień.

Zrujnować się na ruinę

W Polsce do rejestru zabytków jest wpisanych ponad 400 zamków. Pałaców i dworów jest duto więcej. W ich sprzedaży pośredniczy m.in. Adam Urbuś, który w Katowicach prowadzi jedyną w Polsce agencję nieruchomości historycznych. - Z roku na rok ludzie są bardziej świadomi tego, co kupują. W latach 90. wiele osób miało pomysły na zupełnie nierealne biznesy. Pamiętam klienta, który w pięknej barokowej kaplicy chciał budować trzy poziomy, na dolnym miał się znajdować basen. Zdarzają się tacy, którzy chcą z zamku zrobić Disneyland, ale na szczęście teraz zgłasza się znacznie więcej ludzi w pełni świadomych. Wiedzą, czego chcą, wiedzą, w co się pakują. Istotny jest pomysł, ale to muszą być pasjonaci - rekonstrukcja czy odbudowa wymaga naprawdę cierpliwości - tłumaczy Urbuś.
Sam zakup często nie jest olbrzymim wydatkiem. Zdarza się. ze można nabyć nieruchomość za symboliczną złotówkę, gdy kupujący zobowiąże się do odbudowy. Jednak remont wymaga już grubych milionów. Przekonał się o tym m.in. Andrzej Witkowicz, krakowski diler samochodowy, który już w 1990 r, kupił pozostałości po zamku Tropsztyn, w miejscowości Wytrzyszczka na Sądecczyźnie. Kupił "stosunkowo tanio". Położone w magicznym miejscu - na porośniętym drzewami wzgórzu nad Dunajcem - ruiny XIV-wiecznej warowni urzekły biznesmena na tyle, że postanowił przywrócić im dawną świetność. Choć budowla od 2000 r. jest udostępniana zwiedzającym, to odbudowa do tej pory nie ma szczęśliwego końca. Ale z roku na rok widać więcej.

Warownia bezbronna

- Ostały się fundamenty i część ścian. Natomiast nie znaliśmy wysokości poszczególnych elementów. Nic wiedzieliśmy, czy wieża miała 19,21, czy może 17 m, czy mury obronne były wysokie na 3. czy na 7 m. W dużym przybliżeniu można było to określić na podstawie proporcji - wspomina Piotr Danek z Fundacji Odbudowy Zamku Tropsztyn. Bo choć nie zachowały się żadne plany ani ryciny, to można było się pokusić o rekonstrukcje w oparciu o analogie do innych budowli, np. zamku w Niedzicy- dodaje.
Prace poprzedzone badaniami przeprowadzonymi przez archeologa, historyka i architekta rozpoczęły się w 1995 r. Obrys powstałej budowli jest pewny, natomiast położenie reszty budowy - domniemane. - Odbudowana budowla została wzniesiona z tego samego miejscowego piaskowca, z którego zbudowane były fundamenty. Przedstawiciele fundacji mają nadzieję, że wygląda tak samo jak ta, jaka stała tu jeszcze w XVI w. Na odbudowę wciąż czekają, jedna baszta oraz most zwodzony. Na to jednak brakuje pieniędzy. Odwiedzający nie zobaczą też drewnianej zabudowy, która oryginalnie znajdowała się wśród zimnych zamkowych murów. Ale to z obawy przed pożarem. Tropsztyn jest co prawda zamkiem obronnym, jednak przez dziesięć miesięcy w roku stoi zupełnie bezbronny i nie ma tam nikogo, kto by go pilnował - mówi Danek, który z racji pełnienia opieki nad zamkiem nazywany jest przez kolegów kasztelanem.
Co ciekawe, jak deklarują przedstawiciele fundacji, odbudowa Tropsztyna, podobnie jak Bobolic, nie była powodowana względami finansowymi. - Zamek nie przynosi zysków. Nie jest to rezydencja, którą właściciel może się chwalić przed znajomymi, bo tam jest raptem jedno pomieszczenie, w którym ewentualnie można się przespać. właściciel postanowił pozostawić po sobie coś więcej niż tylko same konta bankowe. Zamek wygląda pięknie i może nie wszyscy w to uwierzą, ale o to właśnie chodziło. Ma cieszyć oko - wyjaśnia Danek i dodaje, że dlatego dzieci do lat 11 wchodzą za darmo, starsze za 2 zł, a dorośli za 5. W tym roku po 11 latach cena może zostać podwyższona do 7zł. Gdyby obiekt był otwarty dla zwiedzających, dłużej niż dwa miesiące w roku, koszty utrzymania byłyby większe niż wpływy.

Rekonstruować czy nie

Archeolodzy, historycy, architekci, konserwatorzy nie są zgodni co do tego. czy zamki, a raczej to, co z nich zostało, odbudowywać. Do niedawna wśród obrońców zabytków obowiązywał pogląd, że wszelkie zachowane ruiny powinny pozostać w nienaruszonym stanie. - Według starej szkoły ruiny miały być chronione. Tymczasem ta ochrona to lipa: ktoś musiałby dawać na to pieniądze, pilnować tego - zaznacza Piotr Danek. - Kiedy w czasach mojej młodości jeździłem na ryby w okolicach Tropsztyna, murów było przynajmniej 15 proc. więcej niż w momencie, w którym rozpoczęliśmy odbudowę. Według przedwojennej ryciny było ich jeszcze więcej. Ale to wszystko zostało gdzieś rozebrane - dodaje.
Ostatnio głosy zwolenników i przeciwników rekonstrukcji są bardziej zrównoważone. A był czas, że zdecydowanie przeważali rekonstruktorzy, dzięki czemu mamy m.in. warszawską Starówkę. - To co znamy jako zamek krzyżacki w Malborku, jest w 90 proc. kreacją XIX-wiecznych niemieckich konserwatorów na temat tego, jak owa budowla wyglądała w czasach swojej świetności. Dlatego jeżeli zamek niczego nie udaje, rzetelnie się informuje, co jest oryginalną częścią, a co nadbudowane, to nie widzę w tym niczego złego - mówi dr Marcin Pauk z zakładu historii średniowiecznej Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. - Tak jak to zrobiono w przypadku renesansowego zamku w Tykocinie, który jest po prostu współcześnie stworzonym obiektem niepretendującym do miana rekonstrukcji - co najwyżej mniej więcej odtworzono układ pomieszczeń. Ważne, by starać się naśladować styl, w jakim w danym okresie budowano.
Naukowiec zwraca jednak uwagę na ważny warunek - badania. - Jeśli już odbudowujemy jakiś obiekt, by postawić tam hotel, który ma przynosić zyski, to ważne jest, by inwestor sfinansował przynajmniej przyzwoite badania archeologiczne i umożliwił tym samym poszerzenie naszej wiedzy na temat historii tego miejsca.
Naukowiec jest jednak przeciwnikiem odbudowywania ruin. - Np. zamki w Chęcinach czy Krzyżtoporze nie powinny być poddawane żadnym modyfikacjom - uważa. - Każdy obiekt trzeba oceniać indywidualnie - dopowiada związany z Uniwersytetem Papieskim dr Sławomir Dryja, który przeprowadzał badania archeologiczne zamków w Mirowie i Rabsztynie. - W Bobolicach problemem była skała - to było naprawdę kompleksowe przedsięwzięcie. My, archeolodzy, musieliśmy współdziałać z tymi, którzy rekonstruowali zamek architektonicznie. Efekt pokazuje, że takie rekonstrukcje mogą zakończyć się sukcesem.

Polacy nie gęsi

Dziś gros kosztów rekonstrukcji czy nawet badań archeologicznych ponoszą prywatni właściciele, którzy często tak jak Jarosław Lasecki latami zmagają się z konserwatorami. - Życie uczy, że konserwacja i rewitalizacja trwa zawsze dłużej niż budowa od podstaw - wyjaśnia Piotr Żuchowski, generalny konserwator zabytków, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury. - Inwestor zazwyczaj skupia się na pewnych wymogach funkcjonalnych, konserwator chce, by rekonstrukcja była zgodna z przekazami historycznymi. Tu musi dojść do kompromisu.
Jak finansować rekonstrukcje? - Uważam, że powinniśmy stworzyć system ulg podatkowych. Najbardziej efektywnie wydawane są pieniądze nie z dotacji, ale własne, i państwo mogłoby pomagać za pomocą ulg podatkowych. We Francji w ostatnich latach w ten sposób na ochronę dziedzictwa narodowego przeznaczono ponad 500 mln euro - odpowiada Żuchowski.
Na razie żadnych regulacji prawnych w tej materii nie ma i nie zapowiada się, by w najbliższych latach coś się zmieniło. Czy to znaczy, że kolejne ruiny rozpadną się jeszcze bardziej? - Marzy mi się odbudowa co najmniej kilku z 23 zamków na szlaku Orlich Gniazd i stworzenie w Polsce podobnego miejsca jak dolina Loary - snuje wizje Jarosław Lasecki. - Moje dzieci ułożyły nawet specjalny wierszyk: Niech się inni swoimi ruinami zachwycają, a Polacy nie gęsi - swoje zamki mają.

źródło: Uważam Rze (06.06.2011)